poniedziałek, 2 lutego 2015

Wattpad ?

Jeśli ktoś chce, to opowiadanie jest także na Wattpad'zie. Co prawda nie ma tam wszystkich rozdziałów ( jeszcze) , ale będę je tam sukcesywnie dodawać. I jeśli rozdział się jakikolwiek pojawi to na pewno będzie on tam wcześniej niż tu na Bloggerze...
Łapcie link:
http://www.wattpad.com/story/31852720
Xxx.

LIEBSTER BLOG AWARD

Liebster Blog Award

Dzięki za nominację :)  Unpredictable

MOJE PYTANIA:
1.Czy planujesz kolejną część? 
2. Jakie masz zainteresowania? 
3. Ulubiony kolor? 
4. Skąd czerpiesz pomysły? 

MOJE ODPOWIEDZI:
1. Co do tego opowiadania, to raczej nie będzie drugiej części. ALE KTO WIE^^.
2. Lubię tańczyć, pisać opowiadania, grać na gitarze oraz zwiedzać świat.
3. Chyba czarny, szary i biały.
4. Moje pomysły pojawiają się same z siebie, nigdy nie wiem co się wydarzy :)]

Nikogo nie nominuję.
XXX.

Informacja

Wiem, że już dawno powinien się tu pojawić rozdział, ale niestety muszę zawiesić bloga. Nie dam rady( co najmniej do wakacji) napisać nowego rozdziału. Nie dość,że jestem w 3 klasie gimnazjum i piszę egzaminy, to teraz doszły mi konkursy i finał konkursu przedmiotowego. Chciałabym coś napisać, uwierzcie, ale nie mam na to zwyczajnie czasu. Nawet teraz mimo ferii zimowych, które mam.
Jeszcze raz Was przepraszam. Zaglądajcie tu od czasu do czasu. Może będą się pojawiać jakieś krótkie jednoparty, ale nie jestem tego pewna.
Kocham Was, xxx.

czwartek, 11 grudnia 2014

Rozdział 6


INFORMACJE :
- Rozdział ponownie dedykuję Caroline Xx Dzięki Kochana,że jesteś
  Rozdział jest opóźnionym prezentem na Mikołajki, nastąpiły małe komplikacje i nie byłam w stanie dodać go wcześniej.
- Ponownie proszę o chociaż jeden komentarz!!!!

-Chwila, chwila. Czyli, że Payne jest prawdopodobnie moim...- ostatnie słowo nie mogło mi przejść przez gardło.
-Bratem..- dopowiedziała Jade - Słuchaj. Wiem,że to dla ciebie szok, ale możesz nam jakoś pomóc to sprawdzić, aby się upewnić? - zapytała - Dla Liam'a...- nie dałam jej dokończyć.
- Nie pomogę wam! Nie licz na to, że to zrobię, kiedy ty ukrywasz przede mną tak ważne rzeczy! Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami! - krzyknęłam zdenerwowana, nie zwracając uwagi na to, czy obudzę starych, czy też nie.
- Przecież jesteśmy...- chciała coś dalej powiedzieć, ale ponownie jej przerwałam.
- Nie, na razie robimy przerwę. Nie jestem w stanie ci ufać, po takim czymś. Najlepiej to teraz wyjdź i nie przychodź tu więcej, dopóki cię o to nie poproszę. To samo tyczy się ciebie Horan.- powiedziałam
-Ale...- jęknęła
-Nie ma żadnego ale. Już was tu nie widzę - warknęłam do niej. Chłopak i dziewczyna wyszli ze spuszczonymi głowami ,już nic nie mówiąc. Gdy już opuścili mój dom, podniosłam rękę i wymierzyłam palcem w Becka.
-Nie musisz kończyć. Zrozumiałam...
-A ty co masz na swoją obronę? Tylko nie mów, że nie brałeś w tym udziału, bo głupia nie jestem. Wszyscy mnie okłamaliście, w tym moi starzy. Ciekawa jestem jak oni to wytłumaczą - warknęłam.
- No wiesz, w sumie to nie mam nic na swoją obronę, ale zrozum nas chcieliśmy być pewni, że on na pewno jest twoim...- mruknął trochę niewyraźnie.
-Nie musisz kończyć. Zrozumiałam, o co chodzi. Możesz już iść...- powiedziałam - a i nie przychodzi dopóki sama cię o to nie poproszę,jasne?- przypominało mi się.
Chłopak pokiwał głową i tak, jak wcześniejsza dwójka, opuścił mój dom.
Zrobiło się cicho. Moje emocje powoli opadały. Musiałam wszystko przeanalizować. Po raz kolejny przeczytałam list, ale nic mi to nie dało. Przeczytałam go po raz kolejny i kolejny. I tak chyba ze 12 razy. W końcu się poddałam. Postanowiłam pójść spać. Może jutro coś wymyśle. Swoją drogą ciekawa jestem czego szukali? Przecież jedynie mogą tam być akta urodzenia... Bingo! Akta! Jutro nie idę do szkoły, muszę wszystko przekopać! I z takim zamiarem poszłam się wykąpać.
Zmyłam makijaż, rozebrałam się i weszłam do kabiny. Odkręciłam wodę i pierwsze strumyki ciepłej cieczy zalały moje ciało. Umyłam się dokładnie i wypłukałam z żelu. Postałam jeszcze trochę pod prysznicem. Zakręciłam wodę, a następnie owinęłam się w ręcznik. Wytarłam się dokładnie i nasmarowałam balsamem. Odczekałam chwilę i ubrałam trochę za długą na mnie koszulkę Beck'a i czyste majtki. Zgasiłam światło w łazience i poszłam do sypialni. Położyłam się pod ciepłą pierzyną i przymknęłam oczy. Leżałam tak dopóki nie usnęłam.
***
Kiedy się obudziłam, słońce na niebie było już wysoko. Spojrzałam na zegarek. Była 10.30. Powoli podniosłam się do pozycji siedzącej. Postanowiłam pójść się ubrać i poszukać mojego dzisiejszego celu. Ruszyłam swoje grube dupsko z wyra i poszłam wybrać dzisiejsze ciuchy. Ubrałam się (klik) i lekko pomalowałam. Zeszłam na dół gdzie było zupełnie cicho, nie licząc ledwo grającego radia, którego jak zwykle mój ojciec zapomniał wyłączyć. Z lodówki wyciągnęłam jogurt pitny. Odkręciłam go i upiłam łyka. Moje myśli skierowały się na temat AKTA.
Gdzie by tu zacząć szukać? Myśl! Hmm.. Może sypialnia i gabinet rodziców! Ruszyłam z powrotem na górę, zadowolona ze swojego toku myślenia. Wsadziłam rękę między liście kwiatka (który stał na korytarzu), w poszukiwaniu klucza od gabinetu mamy i taty. Po chwili już wchodziłam do pokoju, rozglądając się za szafka, od której miałabym zacząć poszukiwania. Mój wzrok powędrował na średniej wielkości serwantkę, gdzie znajdowały się jakieś dokumenty. Napój, który dzierżyłam w ręce, odstawiłam na biurko mojego ojca.
Przez następne dwie godziny grzebałam w tych jebanych papierach, pijąc swój jogurt. Nie znalazłam nic! Rozumiecie nic! To jest po prostu nie możliwe.
 Poddałam się i oparłam o komodę. Poddaje się! 
To nie jest robota dla mnie.  
Gdy już się miałam podnosić, aby wyjść z gabinetu, w oczy rzuciły mi się pewne papiery na biurku matki. Podeszłam i wzięłam je w ręce. Zaczęłam czytać. To co znalazłam, przechodziło moje najśmielsze oczekiwania. To były dokumenty... 




 Za niedługo pojawi się drama time, więc uważajcie.
Do zobaczenia w następnym rozdziale. 
Love you 

xxx



piątek, 28 listopada 2014

Rozdział 5

Więc tak jak obiecałam rozdział pojawia się przed sobotą, od razu mówię, że nie wiem czy do następnej soboty pojawi się next.
Proszę o chociaż jeden komentarz!
Rozdział dedykuję Caroline xx! Dziękuję kochana ze Twoje komentarze. dla mnie wszystkim Całuję mocno! 💜💞
➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖

* Po pokoju rozlała się jasność, a ja niemal nie dostałam zawału serca, kiedy przed sobą zobaczyłam Jade i Horana. Nie wiedziałam co robić. Patrzyłam na nich z niedowierzaniem. 
- Co wy tu robicie? - wycedziłam przez zęby, opuszczając pistolet i chowając go za pasek od spodni.*
- Ja no.. Emmm... Szukam czegoś...- odpowiedziała Jade, jąkając się.
- Szukasz? Czego?- zapytałam - i co on tu robi?- dodałam po chwili, wskazując palcem na Horana.
- On mi pomaga- wyjąkała
- Hmmm, a od kiedy to ty i ten tutaj ze sobą rozmawiacie? A może ciebie Malik też przekabacił na swoją stronę,co?- wrknęłam w jej stronę.
- Ty już w to Malika nie mieszaj, on nie ma nic z tym wspólnego - rzucił Horan.
- Nie wtrącaj się, nie z tobą rozmawiam!- powiedziałam nieźle wkurzona. Przez chwilę zapanowała cisza.
Zaraz potem usłyszeliśmy skrzypienie. Pewnie Beck tu idzie. No pięknie, jeszcze tylko brakuje reszty tych baranów i będziemy w kąplecie.
- Co tu się dzieje, Luc?- zapytał mój przyjaciej, będąc jeszcze na schodach- O hej Jade, siema Horan.
- Możesz mi to wszystko wyjaśnić,Beck?- powiedziałam z nutką nadziei w głosie.
- To ty jej nie powiedziałaś? - krzyknął Beck w stronę Jade.
Ta tylko potrząsnęła głową i zagryzła wargę patrząc na niego.
- Chwila chwila, o czym mi nie powiedziałaś, i możecie mi do cholery wyjaśnić, co oboje tu robcie?- warknęłam w stronę przyjaciółki.
- Usiądź i uspokój się, już ci wszystko tłumaczę.- Jade machnęła ręką w stronę sofy, zachęcając mnie, abyśmy usiedli. Trochę dziwię się, że rodzice się jeszcze nie obudzili. Przezcież my tu krzyczeliśmy i darliśmy się.- No więc...- zaczęła.
- Nie zaczyna się zdania od no więc, ale kontynuuj- przerwałam jej, chcąc choć trochę rozluźnić atmosferę panującą między nami.
-Chodzi o to, że ty i Liam jesteście chyba rodzeństwem- powiedziała, a mnie normalnie zatkało.
- Jak to? - zapytalam osłupia, tą wiadomością.
- No na to wychodzi... Masz przeczytaj sobie. To jest list rodziców Liama do  niego - powiedziała podając mi złożoną kartkę papieru. Rozłożyłam ją i zaczęłam powoli czytać, analizując każde zapisane tam zdanie.

Drogi Liamie!
Wiemy, że nie taką drogą powinniśmy cię o tym informować, ale nie mieliśmy innego wyboru. Wyprowasziłeś się w dniu swoich 18 urodzin, zmieniłeś numer. Szukaliśmy Cię bardzo długo, aż w końcu nam się udało. Nie chcieliśmy i nie chcemy Cię stracić. Dalej będziesz dla nas najważniejszy. Będziesz NASZYM synem. Pamiętaj o tym, jak będziesz czytać poniższą treść.
W kopercie oprócz listu znajdują się twoje dane z adopcji. Tak, Liam, jesteś adoptowany. Wiemy oboje, że w tej chwili pewnie nie możesz w to uwierzyć. Przyjrzyj się uważnie tym danym w kopercie. Pewnie już zauważyłeś obok nazwiska Payne jest w nawiasie Hale. To jest nazwisko twoich prawdziwych rodziców. Nie znamy powodu oddania Cię do domu dziecka. Mimo, że nie jesteś naszym biologicznym synem, zawsze mieliśmy Cię za niego. Pamiętaj, że  Cię kochamy nieważne, co się pomiędzy nami teraz stanie. 
     
                                                                      TWOI Rodzice

P.S. Mamy nadzieję, że nam kiedyś wybaczysz.





piątek, 21 listopada 2014

Rozdział 4

-Proszę, proszę! PAN Malik i jego kumple w takim miejscu, któż by pomyślał, że Cię tu znajdę? Może robisz jako obsługa, żeby wogóle mieć pieniądze, co? - odgryzłam, szczerząc się jak głupia w jego stronę. Beck oraz koledzy Malika zaśmiali się, a ten debil aż kipiał ze złości.- Złość piękności szkodzi, Zayn, uśmiechnij się - dopowiedziałam, a uśmiech z twarzy mi nie schodził. Obruciłam się plecami do nich. Złapałam Becka za rękę i ruszyłam przed siebie. Jednak nie dane mi było zrobić nawet kroku. Zostałam mocno szarpnięta do tyłu.
Chłopak w momencie obrucił mnie w swoją stronę. Widziałam tylko jak podnosi rękę. Zamknęłam oczy, czekając na uderzenie. Ono jednak nie nastąpiło. Natychmiastowo otworzyłam powieki. Moje źrenice pewnie wyglądały teraz jak spodki. Nie wiedziałam jak zareagować,  widząc Horana i Payne'a odciągających Malika ode mnie. No, chyba ich polubię. W końcu, gdyby nie ta dwójka, już miałabym obitą mocno twarz. Muszę im w jakiś sposób podziękować.
-Umm... Dzięki - rzuciłam w stronę owej dwójki. KURWA! CO SIĘ ZE MNĄ DZIEJE! JA? I DZIĘKOWANIE TYM DEBILOM!? NO CHYBA MNIE MOCNO POJEBAŁO!
Widziałam, jak Malikowi oczy wyszły z orbit na moje słowa.
Prychnęłam pod nosem i kiwając na Becka, który nie wiedząc chyba jak zareagować, po prostu ruszył za mną. Chłopak nadal musiał być w szoku. Tylko ciekawe z jakiego powodu? Z tego, że podziękowałam komuś? Czy z tego, że tamci odciągneli tego durnia ode mnie? A miało być tak wesoło! Miałam się dzisiaj wyluzować przed szkołą, a tu proszę! Następnym razem będę siedzieć w domu, słuchając muzyki. Albo pójdę do szkoły tańca potrenować. Och! No tak, nic wam nie mówilam o tym. No więc, kocham tańczyć. Taniec jest jedną z moich 3 pasji, no w sumie 2, bo śpiew i granie na instrumentach można określić ogólnie jako muzykę. By the way* chyba jutro pójdę sobie poćwiczyć. Moje rozmyślania skończyły się, kiedy Beck szturchnął mnie, zrównując krok z moim. Właśnie przechodziliśmy koło jednej z atrakcji owego wesołego miasteczka. Całkowicie odechciało mi się jakiej kolwiek zabawy. Tym bardziej, wiedząc, że piątka tych durni jest w tym samym miejscu. No może nie wszyscy są tacy sami, sądząc po zaistniałej wcześniej sytuacji.
- Idziemy Luc do ciebie, czy do mnie? - zapytał Beck idąc na równi ze mną.
- Możemy do mnie, wiesz jaka leniwa jestem, nie będzie mi się chciało od ciebie wracać - mruknęłam uśmiechając się lekko pod nosem.
***
Siedzieliśmy z Beckiem w moim pokoju. Leżąc na łóżku, oglądaliśmy jakieś denne seriale lecące w TV. Od czasu do czasu, któreś z nas wtrącało śmieszny komentarz, po którym nie mogliśmy opanować się ze śmiechu przez 10 następnych minut. Niekiedy wydawało się, że Beck był jakiś nie swój. Był zamyślony, a nawet niekiedy do takiego stopnia, że nie reagował na moje pytania.
- Co jest grane?!- zapytałam, kiedy po raz kolejny mój przyjaciel mnie nie słuchał.
- Nic - mruknął w odpowiedzi, unikając mojego wzroku.
- No jak to nic? Przecież widzę, że coś jest nie tak. Gadaj, o co chodzi. - powiedziałam lekko zirytowana zachowaniem kumpla.
-Ehh.. No bo widzisz nurtuje mnie jedno pytanie i nie wiem, czy ci je zadać... - wyjąkał.
- Wal śmiało, jesteśmy przecież przyjaciółmi.
- Chodzi o to, że...- już miał powiedzieć o co chodzi, gdy nagle usłyszeliśmy huk. Zerwałam się i szybko podbiegłam do biurka. Wyciągnęłam z niego spluwę i ruszyłam w kierunku drzwi mojego pokoju. Było późno,więc to na pewno nie byli moi rodzice. Nie zważając uwagi na Becka,który chyba był przestraszony, zeszłam na dół. Co chwile słychać było jakieś trzaski. Zupełnie, jakby ktoś robił przeszukanie wszystkiego, co znajdowało się na parterze. Powoli szłam, w kierunku salonu, skąd dochodził hałas. Podeszłam bezszelestnie do włącznika światła. Naciskając go, starałam się najpierw zlokalizować włamywacza. Po pokoju rozlała się jasność, a ja niemal nie dostałam zawału serca, kiedy przed sobą zobaczyłam Jade i Horana. Nie wiedziałam co robić. Patrzyłam na nich z niedowierzaniem.
- Co wy tu robicie? - wycedziłam przez zęby, opuszczając pistolet i chowając go za pasek od spodni.


➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖
*by the way (jakby ktoś nie wiedział) oznacza wracając do tematu..
Proszę o chociaż jeden komentarz...
I sory,że tak długo ale myślałam, że nowy szblon się szybko pojawi, ale jak go nie ma tak nie będzie...
Rozdział nie sprawdzany.

No i jak tam Four?! Mnie osobiście się bardzo podoba... Jeszcze w dodatku dzisiejszy teledysk Night Changes. Normalnie umieram! Która piosenka jest waszą ulubioną? Moje to( nie mogłam się zdecydować, bo wszystkie są zajebiste) Night Changes,18 , Where do broken hearts go ;)

niedziela, 2 listopada 2014

Rozdział 3

6 dni później ( niedziela - tydzień rozpoczęcia)
Obudziłam się nie czując dziwnego uścisku w żołądku. Od dwóch dni już nie wymiotuję. Czuję się znacznie lepiej. Myślami powróciłam do wczorajszego dnia. Jaka była mina Jade, gdy wręczałam jej telefon, opowiadając przy okazji historię znalezienia się owego przedmiotu w moim posiadaniu. W swojej opowieści pominęłam kilka faktów. Nie mówiłam jej o tym, jak Malik wtargnął do mojej łazienki i o tym, jak mnie później wystraszył. Chciałam uniknąć rzucania przez nią niepotrzebnymi przekleństwami. Znam Jade od małego więc wiem, że nie omieszkała by tego zrobić. Tak więc Jade zna ta historię, w której to wyrywam Malikowi jej telefon i zatrzaskuję drzwi przed nosem. Trochę obawiam się naszego jutrzejszego spotkania, o ile wogóle do niego dojdzie. Bardzo możliwe, że po prostu on nie przyjdzie jutro do szkoły. To jest w jego stylu. Podniosłam się z łóżka i udałam się do łazienki, zagarniając po drodze ciuchy i bieliznę. Nie jestem z tych dziewczyn, które siedzą godzinami w garderobie i nie wiedzą co na siebie założyć. Ubrałam się, włosy związałam w roztrzepanego koka i zrobiłam lekki makijaż. Spojrzałam w lustro. Miałam na sobie miętowy sweter, czarne jeansy oraz tego samego koloru, co sweter, vansy. Paznokcie również pomalowałam na miętowo.
Całość całkiem nieźle się razem prezentowała. Nie znałam się tak dobrze na modzie. Ubierałam to, co mi się w danej chwili podobało. Może i moi rodzice mieli kupę forsy, którą mogłabym wydawać na ciuchy i inne duperele, ale ja nie byłam tego typu dziewczyną, co lata non stop po galeriach, kupując co różne nowe ubrania. Do całego zestawu wzięłam czarny kuferek. Zapakowałam do niego najważniejsze kosmetyki oraz telefon wraz z portfelem. Zeszłam na dół prosto do kuchni z zamiarem zjedzenia czegoś, co dało by mi siły na dzisiaj. Przy stole o dziwo siedzieli moi rodzice.
-ym hej Lucy... Tak się z twoim tatą zastanawiamy, czy ty masz więcej znajomych oprócz Jade i Becka? Przepraszam, jeśli się wtrącamy, ale od dłuższego czasu nie widzieliśmy tu nikogo innego poza nimi. Martwimy się o ciebie.- stwierdziła moja mama. Zszokowała mnie tym swoim wywodem.
-Po pierwsze : siema wam. Po drugie: zaraz wychodzę z Beckiem. Po trzecie: tak mam znajomych. Po czwarte: nie musicie się tym interesować, a teraz żegnam i nie wiem, o której wrócę. Bye! - między słowami wypiłam szklankę soku i wzięłam tabletki. Odechciało mi się jeść w ich obecności. Wyszłam z domu,trzaskając drzwiami. Na szczęście przed domem spotkałam,wchodzącego przez furtkę mojego przyjaciela. Podbiegłam do niego i się przywitałam.
-To co robimy mała? Masz jakiś plan?- zapytał mnie idąc ze mną ramię w ramię.
- EJ tylko nie mała, wiesz jak tego nie lubię. A wracając so pytania, to chciałabym coś zjeść, burczy mi w brzuchu.- powiedziałam czując jak mój brzuch domaga się czegoś dobrego.
- Eh choć mój głodomorze.- zaśmiał się na moje słowa.
Skierowaliśmy się do naszej ulubionej knajpki, w której podawali bardzo dobre naleśniki. Po 10 min doszliśmy na miejsce. Budynek może i nie był duży, za to w środku był przytulny. Całość była w jasnych kolorach. Dla przybyszów było tylko kilka miejsc siedzących, ze względu na małą ilość osób przychodzących do tej kafejki.
Właścicielka uśmiechnęła się do nas, widząc jak wchodzimy do Café&Breakfast. Byliśmy tu stałymi gośćmi.
- To co zwykle? - zapytała wesoło, kiedy już się rozgościliśmy.
- Tak, 2 razy naleśniki z dżemem i 2 razy ciepłą herbatę poprosimy- powiedziałam
Kobieta poszła na chwilę na zaplecze, aby złożyć nasze zamówienie.
-To gdzie dzisiaj planujemy iść ?- zapytał Beck.
-Myślałam coś nad wesołym miasteczkiem tu niedaleko nas, a potem może kino.- stwierdziłam, mając ochotę się dzisiaj wyszaleć.
-Wesołym miasteczkiem powiadasz? - powiedział mój przyjaciel poruszając zabawnie brwiami.
-Tak, a co w tym dziwnego, w końcu raz na jakiś czas trzeba się wyszaleć.
Z zaplecza wróciła kobieta i postawiła przed nami tacę z jedzeniem.
- No to szamiemy i spadamy się zabawić - mruknął Beck biorąc się za jedzenie.
Pośpiesznie zjedliśmy nasze porcje i popiliśmy to gorącą herbatą. Zaczęłam wyciągać portfel, ale przyjaciel mnie powstrzymał.
- Daj spokój, przecież i tak wiesz,że ja zapłacę. - powiedział, śmiejąc się pod nosem.
Schowałam spowrotem pieniądze.Chłopak w tym czasie zapłacił. Wyszliśmy z budynku ,dziękując wcześniej kobiecie za posiłek. Po drodze do wesołego miasteczka rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Szkoda, że nie ma tu Jade. Dziewczyna musiała zostać w domu i opiekować się młodszym kuzynem, którego zostawiła jej ciocia.
Doszliśmy na miejsce i stanęliśmy w kolejce na rollercoaster.
- Proszę proszę, kogo ja tu widzę? Już nie jesteś chora Lucy? Upss przepraszam przecież ty jesteś upośledzona umysłowo -  powiedział ktoś za mną. Chwilę potem usłyszałam śmiech kilku osób. Obróciłam się powoli i zobaczyłam...